wtorek, 7 stycznia 2014

recenzje filmu "Igrzyska Śmierci: W Pierścieniu Ognia."


W naszym tekście postaramy się przybliżyć fenomen Igrzysk Śmierci, jak również przedstawimy dwie różne recenzje drugiej części trylogii- Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia.

Film powstał za sprawą ogromnej popularności w  Stanach Zjednoczonych trylogii Suzanne Collins pt. Igrzyska Śmierci. W polskim tłumaczeniu igrzyska noszą nazwę Głodowych Igrzysk, prawdopodobnie dlatego, że tłumaczowi mogło się nasunąć skojarzenie z czasami cesarstwa rzymskiego. Rzymianie z tamtego okresu też organizowali Igrzyska i byli, tak jak społeczność Kapitolu - głodni krwi, emocji czy też oglądania cudzej śmierci na arenie.

W filmie oprócz oczywistego wątku miłosnego, w który uwikłana jest główna bohaterka, możemy odnaleźć motywy niejednokrotnie już eksploatowane - morderczą walkę ku uciesze mas oraz bardzo aktualny problem manipulacji mediów. Takie zestawienie wątków daje nam możliwość porównawczego odwołania się do takich pozycji jak Zmierzch, Battle Rogal czy Truman Show.

Wątek miłosny zawarty w Igrzyskach kontrastuje z tym, jaki możemy odnaleźć w Zmierzchu. Chociaż  historie są w pewnym sensie podobne, to mają one zupełnie inną rolę w fabule zestawionych opowieści. Zmierzch przede wszystkim opiera się na miłości Belli i Edwarda oraz trudnościach, jakie napotykają oni na swojej drodze do szczęścia rodzinnego. Jest to opowiastka dla nastolatków, na swój sposób nie ukazująca nic oryginalnego. Wątek jest nam bardzo dobrze znany i wielokrotnie już wykorzystywany. Natomiast jeśli spojrzymy na miłość Katniss i Peety, od razu nasuwa się nam pytanie: czy można to ująć w kategorii miłości? Jeśli tak, to tylko jako uczucie  jednostronne. To Peeta kocha, Katniss tylko gra. Miłość służy jej jako narzędzie przetrwania podczas Igrzysk i pozwala na zdobycie poparcia oraz sponsorów. Peeta jest w pełni świadomy farsy, ale mimo tego jego uczucie jest niezmienne. Kocha Katniss i stara się jak tylko może, aby zapewnić ukochanej przetrwanie. Reżyser drugiej części bestselleru, jakim stały się Igrzyska świetnie ukazał relacje głównych bohaterów, ale też nie skupił na nich całej swojej uwagi. Bezbłędnie możemy odgadnąć jakie stosunki panują między Katniss i Peetą. Widzimy jak stają się celebrytami, a przez to narzędziami utrwalania, czy też ratowania, obowiązującego porządku opierającego się na wyzysku i społecznych nierówności.

Terror zastosowany wobec mieszkańców dystryktów ma zasadniczy cel. Kiedyś w tym państwie było 13 dystryktów, ale wybuchł bunt.  Rządzący, po stłumieniu zamieszek, w ramach kary, zniszczyli trzynasty dystrykt. Ogłosili zarazem, że co roku będą odbywać się Igrzyska dla upamiętnienia stłumienia buntu. Od tamtej pory  każdy z dystryktów musi wyznaczyć dziewczynę i chłopaka jako reprezentantów dystryktu. Dlatego co roku na Dożynkach wybieranych jest 24 nastolatków. Ich zadaniem jest mordercza walka na specjalnie przygotowanej arenie dającej możliwość transmisji na żywo. Dla mieszkańców dystryktów ma być to przestroga, by nigdy więcej nie buntowali się przeciwko absolutnej władzy Kapitolu, który w porównaniu z nędzą i ubóstwem dystryktów pracowniczych jest jak barwny ptak. Tam wszystko jest jak z bajki, a dla jego mieszkańców Igrzyska Głodowe są tylko rozrywką, która uatrakcyjnia ich luksusowe życie.

Film Battle Royale z 2000-go roku ukazuje nam bardzo podobny schemat fabularny. Świat niedalekiej przyszłości –Japonia. Kraj nękany gwałtownym wzrostem bezrobocia powoduje bunt młodzieży przeciwko dorosłym. Stojące na krawędzi upadku państwo ucieka się do drastycznych środków. Wprowadza ustawę, która nakazuje wybrać losowo spośród setek młodych ludzi klasę gimnazjalną i przewieźć ją na bezludną wyspę. Zostają oni wyposażeni w prowiant oraz broń. Ich celem jest pozabijanie się nawzajem. Zwycięzca może być tylko jeden, a wszystkie chwyty są dozwolone. Jak widać „Igrzyska” zostały skonstruowane na podobnej zasadzie.  Jednakże bratobójcza walka nie została w nich tak drastycznie ukazana jak w Battle Royale. Igrzyska są w tym subtelniejsze, dzięki temu film mógł zostać skierowany również do młodszych widzów.

Bardzo ważnym aspektem Igrzysk śmierci jest także aktualny problem -  bezwzględna manipulacja mediami. Są one przesiąknięte propagandą, szczególnie skierowaną wobec dystryktów. Piętnują każdy przejaw buntu czy też możliwości, aby dać ludziom nadzieję. Dużym kłopotem staje się dla nich Katniss, która poprzez swoje postępowanie jest uważana za symbol. Symbol, który może przynieść wyzwolenie. Telewizja stara się zrobić wszystko, aby bohaterkę odizolować i ukazać jako jedną z „nich”. Mimo tego tournée nie przynosi oczekiwanych efektów, a Katniss dzięki swojej determinacji staje się źródłem wiary i nadziei na lepsze jutro. Igrzyska same w sobie są zrealizowane na zasadzie Truman Show z tym, że ich uczestnicy są w pełni świadomi tego, co się dzieje. Kopuła igrzysk jest bardzo podobna do tej, w której funkcjonował Truman. Wszędzie są kamery, każdy najmniejszy krok jest śledzony na ekranach przez telewidzów Kapitolu i dystryktów. Show kończy się w momencie, kiedy Katniss przebija kopułę strzałą (zupełnie tak jak Truman, który odkrywając granice kopuły opuszcza ją, mimo błagalnego wołania reżysera). Scena jest bardzo wymowna, bo to Katniss, która jest nadzieją dla milionów stoi bezpośrednio za przyczyną upadku mechanizmu ucisku stosowanego przez Kapitol.

Możemy śmiało stwierdzić, że druga część Igrzysk śmierci jest niesamowitą mozaiką motywów i z pewnością nie wyczerpują się one na podanych przykładach. Odwołań jest wiele, dlatego warto uważnie śledzić film.


Film opowiada dalszą część historii zapoczątkowanej w pierwowzorze. Katniss i Peeta po wygraniu 74 Igrzysk Głodowych udają się na obowiązkowe tournée zwycięzców. Podczas tournée dowiadują się o zamieszkach, jakie ogarnęły cały kraj. Wybuchły one po tym, jak śmiało sprzeciwili się władzy i złamali reguły w 74 Igrzyskach. Prezydent Snow, by uciszyć, a właściwie odwrócić uwagę Kapitolu od sytuacji w kraju, ogłasza, że zbliżające się 75 Igrzyska Głodowe będą wyjątkowe. Związane jest to z obchodzeniem Ćwierćwiecza Poskromienia. Na arenie zmierzą się ze sobą wszyscy dotychczasowi zwycięzcy poprzednich edycji Igrzysk.

Fenomen trylogii może polegać na tym, że w książce skierowanej do młodzieży oprócz standardowych elementów, takich jak: przygoda, spektakularne akcje, romans, mamy wplecioną historię o potędze władzy oraz  model antyutopii . To raczej nie jest tradycyjna tematyka dla nastolatka. Kolejnym powodem fenomenu książki jest sama główna bohaterka. Dlaczego? Bo Katnis Everdeen, która jest jednocześnie narratorką, jest postacią zwyczajną. Nie ma żadnych nadprzyrodzonych mocy ani nie udaje, że to, co przeżyła nie robi na niej wrażenia.

Katniss przeżyła Igrzyska – budzi się po nocach z krzykiem - i pewnie musi brać leki. Po drugiej części jest całkowicie zdezorientowana, zagubiona. Jest wrakiem człowieka! Ale to jest w tym piękne, że tak głęboko przeżywa wszystko wokół, że potrafi i załamać się, i podnieść się. To bohaterka, jakiej młodzi czytelnicy nie spotykają zbyt często. Ona umie powiedzieć wprost: nie; wiem, co zrobić; boję się; nie chcę umierać; boję się bólu.

Pozostali bohaterowie też są ciekawie przedstawieni. Na przykład postać ciągle pijanego mentora Katniss i Peety-Haymitcha, która zarazem powoduje uśmiech na twarzy czytelnika .

Następnym powodem popularności trylogii jest jeden z zabiegów fabularnych, jaki stosuje autorka. Jest to taki smaczek. W książce mamy podaną sytuację i nie znajdujemy z niej wyjścia! Trzeba umrzeć! Albo zrobić coś, czego nie chcemy! Lub przed czymś się bronimy. Staramy się przewidzieć, co się zaraz stanie, ile chcemy – i tak nic nie wymyślimy. Po paru stronach takiego męczenia się pojawia się światełko w tunelu. Collins specjalnie „zapomina” nam powiedzieć o niektórych rzeczach dziejących się w Panem, byśmy nie mogli znaleźć rozwiązania. Tym podstępnym chwytem sprawia, że czytelnik przeżywa poczucie beznadziei i bezsilności razem z bohaterami. To jest najlepsza i najsprytniejsza sztuczka, jaką autorka mogła zaproponować.

Ktoś by mógł powiedzieć, że książka jest schematyczna, bo autorka inspirowała się mitem o Tezeuszu i Ariadnie, programami surwiwal reality show, czy też filmem  Rok 1984 Orwella.  Ale przecież to nie umniejsza jej wartości, tylko raczej ją zwiększa. Przecież wymieszanie różnych pomysłów i stworzenie ciekawej historii, między innymi poprzez ciekawy styl pisania, zasługuje na uznanie. A autorka z pewnością na nie zasługuje.

W książce mamy również ciekawe spostrzeżenia odnoszące się do współczesnych celebrytów. Zostało to  pokazane za pomocą programu Ceasara Flickemana, gdzie trybuci przychodzą udzielać wywiadów, zaprezentować się i przede wszystkim zyskać sponsorów.

Podsumowując, fenomen książki może polegać na ciekawym przedstawieniu historii, ciekawych bohaterach, a poza tym rzadko napotykamy na lekturę o gladiatorach w przyszłości. W tej trylogii każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy tutaj polowania (nie tylko na zwierzęta), romans, strach o życie, odrobinę krwi i walkę o przetrwanie. Collins przyznała, że pomysł na książkę zrodził się, gdy przerzucała kanały w telewizji i materiał o wojnie zmieszał się z jakimś reality showem. Czy więc na pewno jest to książka o przyszłości? Może to już czasy obecne???
Takie pytania dodatkowo zwiększają popularność utworu.

Poniżej przedstawiamy dwa odrębne punkty widzenia filmu. Mamy nadzieję, że pomogą w wyrobieniu sobie własnej opinii na temat tego obrazu.

Igrzyska Śmierci:W pierścieniu ognia to film, który przerósł swój pierwowzór.  Jest doskonałym przykładem, że sequel może być lepszy od swojego oryginału. Złożyło się na to kilka czynników: lepszy scenariusz, zmiana reżysera. Ale po kolei...

Zmiana reżysera z Gary'go Rossa na Francisa Lawrence pomogła filmowi przerosnąć swojego poprzednika, ale i dodała filmowi świeżości. Reżyser, znany z takich filmów, jak:  "Jestem Legendą", "Constantine", czy "Woda dla słoni", nie tylko zachował klimat opowieści, ale również sprawił, że film stał się bardziej dynamiczny i ciekawszy. Co sprawia, że W pierścieniu ognia  ogląda się z większym zainteresowaniem niż wcześniejszy pierwowzór.

Akcja w filmie rozpoczyna się powoli, stopniowo przyspiesza, aż zaczyna pędzić tak, że nie ma czasu, nawet na chwilę nudy. Dzieje się tak dlatego, że twórcy kontynuują wątki rozpoczęte w poprzedniej odsłonie. Dzięki temu możemy zobaczyć, co działo się z Peetą i Katnis po przybyciu na dworzec po wygraniu poprzedniej edycji Igrzysk. Akcja nabiera tempa wraz z rozpoczęciem  tournée zwycięzców i dzięki temu możemy zobaczyć, jak wyglądają, choć fragmentarycznie, poszczególne dystrykty.

Scenariusz filmu jest bardzo dobrze przemyślany, pomysłowy i nieprzewidywalny. Zwłaszcza dla osób, które nie czytały oryginału książkowego. Dialogi są znakomicie napisane i z przyjemnością się ich słucha. Każda z postaci posiada swój indywidualny język, dzięki czemu można bez problemu identyfikować się z nią.

Scenarzyści w dość "okrutny" sposób igrają z uczuciami widza. Na przemian szokują, prowokują, wzruszają, stawiają dylematy moralne jak i również dostarczają nadzieję i za chwilę ją odbierają. Taka huśtawka emocji potrafi „zmiękczyć” nawet ludzi zgorzkniałych i cynicznych. Ważną zaletą scenariusza jest fakt, że emocjonalny odbiór filmu nie osłabiają sceny przemocy. Służą one do wzbudzenia współczucia i obrzydzenia przemocy u widza.

Choć mamy tutaj powtórzony wątek igrzysk, to nie jest on przedstawiony w ten sam sposób. Zmieniły się reguły, zmieniło się wszystko. Teraz nie jest to tylko walka o przetrwanie, teraz jest to walka o wolność.  Każdy wybór i każde posunięcie głównej bohaterki ma teraz znacznie większe znaczenie. Każda decyzja ma swoje konsekwencje. A przecież żadna nie wydaje się ani dobra ani zła.

W filmie została nam  zaprezentowana dojrzała i wielopłaszczyznowa historia, w której nie brakuje goryczy ani kontrastów. Za przykład może posłużyć porównanie elity z Kapitolu, która pije środki na wymioty, by więcej jeść z wynędzniałymi i głodującymi ludźmi z dystryktów. Budzi to różnorakie uczucia od współczucia aż do obrzydzenia.

Zresztą sama idea wystawiania nastolatków na arenę i oglądanie, jak wzajemnie zabijają się ku uciesze ''osobistości” z Kapitolu jest odrażająca i może budzić spore kontrowersje.

Aktorstwo w tym filmie to po prostu majstersztyk. Aktorzy, grający głównych bohaterów byli znakomici. Jennifer Lawrence (znana z filmu Poradnik pozytywnego myślenia), grająca Katnis Everdeen, była tak wiarygodna, że uwierzyłam w to, co robi i gorąco jej kibicowałam. Według mnie, tylko na początku filmu i w scenach z Galem wypadła sztucznie i trochę fałszywie. Scena, gdy Katnis mówi, że tylko udawała w scenach z Peetą, wzbudziły na sali kinowej ironiczny śmiech i komentarze: żeby już tak nie negowała tego, bo ewidentnie kłamie. Trudno mi było nie zgodzić się z tymi komentarzami, bo podobnie to odbierałam.

Za to w scenach Katnis z Peetą widać było chemię i że łączy ich coś więcej, niż tylko wspólna wygrana w 74 Igrzyskach Głodowych. W czasie oglądania filmu odniosłam wrażenie, że ona tak zaprzeczała nie tylko przy Gallu, czy innych, ale też przez samą sobą, że żywi jakieś uczucia do Peety. Za to w uczucia Peety do Katnis trudno wątpić. Przecież już w pierwowzorze dowiedzieliśmy się, że on ją kocha. Peeta (grany przez Josha Hutchersona, znanego między innymi z Wszystko Gra, Most do Terabithii ) to młody silny chłopak o dobrym sercu i silnym charakterze. Na dodatek jest w stanie pozwolić ukochanej, by była z innym mężczyzną. Zostało to doskonale pokazane w scenie, gdy Peeta zdejmuje swój naszyjnik i przekazując go Katnis mówi, że ma dla kogo żyć. Wskazuje wtedy na zdjęcie nie tylko rodziny Katnis, ale również Gale.


Postać mentora głównych bohaterów-Haymitcha Abernathy, granego przez Woody'ego Harlesona, wprowadzała element humorystyczny. Z niekłamanym zaciekawieniem śledzimy jego losy.

Zaś Philip Seymour Hofman, odgrywający Plutarcha Heavensbee, zaskoczył mnie swoją rolą. Tak wiarygodnie odgrywał sprzymierzeńca prezydenta, że nawet przez myśl mi nie przeszło, iż za jego plecami prowadzi podwójną grę i spiskuje przeciwko niemu. W to, że Haymitch  ma ludzkie uczucia, nie wątpiłam odkąd pomagał Katnis w czasie 74 Głodowych Igrzysk. Ale, żeby tak sprawnie zorganizować z Plutarchem spisek, mający uratować Katnis z 75 Głodowych Igrzysk! Tego się zupełnie nie spodziewałam. Na dodatek zostało to przeprowadzone pod samiuteńkim nosem pana prezydenta, który wszystkich podsłuchiwał i śledził.

Prezydenta zagrał Donald Sutherland. Jego rola jest po prostu genialna! Nie wiem, czy ktoś inny mógłby tak doskonale odegrać Prezydenta Snow, który jest samym złem wcielonym. Oczywiście dla osób, które popsuły mu szyki, bo dla ludności Kapitolu jest kochanym i uwielbianym panem prezydentem.

Na początku wspomniałam o prawach sequela i chciałabym do tego wrócić. Każdy sequel ma, a raczej powinien być lepszy, ciekawszy i ma być bardziej widowiskowy. Z powierzonych zadań film wywiązuje się znakomicie. Dlaczego?? Bo mamy tutaj na pewno więcej efektów specjalnych i to dopracowanych, które robią naprawdę duże wrażenie. Przykładem jest arena, na której odbędą się 75 Igrzyska Głodowe. Jest ona bardzo realistycznie przedstawiona i zawiera wiele niespodzianek, przygotowanych przez Kapitol. Widz ma wrażenie, że uczestniczy w Igrzyskach razem z bohaterami.

Twórcy zrezygnowali z efektu 3D, który w tym filmie jest całkiem zbędny. Choć nie ma wielu widowiskowych scen, jest ich raptem kilka, jednak ich jakoś w pełni rekompensuje małą ilość. Scenografia również jest doskonała. Z jednej strony mamy urzekające zdjęcia malowniczej, tropikalnej wysepki, czarującej swym pięknem. Ale jest to piękno zwodnicze, bo wyspa jest  pełna niebezpiecznych i śmiercionośnych pułapek, które zostały przygotowane na nieroztropnych trybutów. Natomiast z drugiej strony widzimy obrazy szarych i ponurych dystryktów, kontrastujących z piętrowymi apartamentowcami Kapitolu. Na nie mniejszą uwagę zasługuje muzyka, autorstwa Jamesa Newtona Howarda, odpowiedzialna za wytwarzanie przytłaczającej w filmie atmosfery. Przyczynia się także do budowania napięcia.

Film doskonale pokazuje, że niewiele trzeba, by wzniecić iskrę. Przecież, wystarczyło, by na Igrzyskach pojawiła się dziewczyna z pewnym kodeksem moralnym i chcąca za wszelką cenę zachować swoje człowieczeństwo. Posługując się własnymi zasadami, zdołała wygrać te krwawe igrzyska, zabijając tylko wtedy,  gdy nie widziała innego wyjścia.

Zakończenie filmu było zaskakujące i trochę wstrząsające. Zwłaszcza dla osób, które wcześniej nie miały styczności z książkowym pierwowzorem. Takie zakończenie tylko pobudza apetyt na więcej. Nie wątpię w to, że za rok wrócę do kina, by poznać dalsze losy bohaterów.

Film Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia polecam każdemu, kto lubi ciekawe, niebanalne historie, w których można znaleźć wiele alegorii do współczesnego świata. Po projekcji filmu wyszłam z kina przejęta, wzruszona, poruszona. Długo nie mogłam wrócić do rzeczywistości, bo ciągle myślałam o fabule, Katnis i innych bohaterach. Za to należy się pochwała twórcom.
Zdecydowanie polecam.
Agnieszka Gandera


Druga część bestsellerowej trylogii, opowiadająca historię opartą na książkach Suzanne Collins niestety nie zachwyca, tak jak pierwsza.

Przede wszystkim słabym elementem w filmie jest akcja oraz jej tempo.  Amatorzy mocnych wrażeń z pewnością będą zawiedzeni zbyt długim oczekiwaniem na rozpoczęcie 75-tych Igrzysk Głodowych. Oczywiście efekty specjalne nie rozczarowują, aczkolwiek można odnieść wrażenie, że zastępują one to, czego zabrakło- czyli wyżej wspomnianą akcje.

Fabuła filmu jest zbyt rozwlekła i może stać się niezrozumiała dla osób nie znających książkowego pierwowzoru. Wiele wątków jest wprowadzonych, a żaden z nich nie jest rozbudowany, tak jak to ma miejsce w książce.

Reżyser, mimo tak wielu nagród, nie zachwyca swoim kunsztem artystycznym, ponieważ montaż jest na kiepskim poziomie, scenografia- uproszczona, a gra świateł oraz zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia.

Przedstawiona w filmie historia, jest sama w sobie prosta i wtórna, gdyby ją zestawić pod względem fabularnym ze „Zmierzchem” okazuje się, że obie mają podobny poziom. Chociaż te dwie opowieści są zrealizowane w podobny sposób, nie mogę jednak zaprzeczyć, iż Igrzyska przewyższają Zmierzch. Są przede wszystkim bogatsze w motywy i mają przesłanie, które ma punkt odniesienia  w rzeczywistości.


Bohaterowie nie do końca wzbudzają nasze emocje, w pewnym stopniu są czasem bezbarwni i pozbawieni charyzmy. Aktorka grająca Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence znana z filmu Do szpiku kości) nie do końca swoim warsztatem pokazała głębię postaci. W niektórych scenach wydawała się wręcz sztuczna i nienaturalna, a to z pewnością ma wpływ na ogólną ocenę postaci przez widza. Z kolei Peeta Mallark(Josh Hutchinson grający m.in. w Powrocie do wnętrza ziemi) przypomina nieudacznika, którego biedna Katniss i pozostali muszą ciągle ratować z opresji. To widza może dość irytować.

Ciekawym pomysłem jest to, aby Katniss i Peeta stworzyli nowoczesną historię Romea i Julii.  Niestety na tą koncepcję nie ma tu miejsca - nie mamy gorącego obopólnego uczucia, tu kocha tylko Peeta. Katniss w zręczny sposób to wykorzystuje, by wygrać Igrzyska.

Dialogi – niestety - nie są zbyt ambitne. Brak w nich polotu, są suche i sprawiają wrażenie jakby napisanych na kolanie. Nie odczułam również tego, by którakolwiek z postaci była dopracowana w warstwie słownej. Nie ma indywidualizacji jakiejkolwiek wypowiedzi.

Pewne wątki z książki zostały zupełnie pominięte ( można się było tego spodziewać, bo film trwa około 2 godzin ). Szkoda, że reżyser sprawił nam przykrą niespodziankę, bo z pewnością niektóre watki bardziej dopracowane sprawiłyby, że film zyskałby w swoim przesłaniu. Można odnieść wrażenie, że całość produkcji została oparta na trzech elementach powielających znany już schemat z poprzedniej odsłony: ekspozycja - trening - zyska. Sprawia to wrażenie, że ogląda się zapowiedź kolejnej części, a nie odrębny pełnometrażowy film, co zresztą jest jedną ze standardowych wad sequeli.

Jeśli spojrzymy na zakończenie, to widz może odnieść wrażenie, że jest ono naciągane. Dopiero w ostatnich minutach dowiadujemy się, że istnieje spisek mający na celu uratowanie głównej bohaterki, która swoja charyzmą rozbudziła nadzieję na wyzwolenie spod władzy Kapitolu. Z pewnością zakończenie pełni rolę furtki do trzeciej części, jednak wygląda to tak, jakby niefortunnie zostało ucięte nożyczkami, bądź zabrakło funduszy na to, aby je odpowiednio wykonać.

Produkcja jest na swój sposób komercyjna, ale należy wziąć poprawkę na to, że jest adaptacją bestsellerowej powieści, która zdobyła grono wiernych fanów. Widzów, którzy liczą na przysłowiowy dreszczyk emocji mogą Igrzyska rozczarować. Dlatego też tym bardziej wytrawnym nie polecam tego typu rozrywki, a zachęcam do sięgnięcia po książkę. Gwarantuję, że ona was z pewnością nie rozczaruje, a przede wszystkim da możliwość zinterpretowania tej historii na swój niepowtarzalny sposób.
Alicja Jamrozy


1 komentarz: