W naszym tekście postaramy się przybliżyć fenomen Igrzysk
Śmierci, jak również przedstawimy dwie różne recenzje drugiej części trylogii-
Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia.
Film powstał za sprawą
ogromnej popularności w Stanach
Zjednoczonych trylogii Suzanne Collins pt. Igrzyska
Śmierci. W polskim tłumaczeniu igrzyska noszą nazwę Głodowych Igrzysk,
prawdopodobnie dlatego, że tłumaczowi mogło się nasunąć skojarzenie z czasami
cesarstwa rzymskiego. Rzymianie z tamtego okresu też organizowali Igrzyska i
byli, tak jak społeczność Kapitolu - głodni krwi, emocji czy też oglądania
cudzej śmierci na arenie.
W filmie oprócz
oczywistego wątku miłosnego, w który uwikłana jest główna bohaterka, możemy
odnaleźć motywy niejednokrotnie już eksploatowane - morderczą walkę ku uciesze
mas oraz bardzo aktualny problem manipulacji mediów. Takie zestawienie wątków
daje nam możliwość porównawczego odwołania się do takich pozycji jak Zmierzch, Battle Rogal czy Truman
Show.
Wątek miłosny zawarty w Igrzyskach kontrastuje z tym, jaki możemy
odnaleźć w Zmierzchu. Chociaż historie są w pewnym sensie podobne, to mają
one zupełnie inną rolę w fabule zestawionych opowieści. Zmierzch przede wszystkim opiera się na miłości
Belli i Edwarda oraz trudnościach, jakie napotykają oni na swojej drodze do
szczęścia rodzinnego. Jest to opowiastka dla nastolatków, na swój sposób nie
ukazująca nic oryginalnego. Wątek jest nam bardzo dobrze znany i wielokrotnie
już wykorzystywany. Natomiast jeśli spojrzymy na miłość Katniss i Peety, od
razu nasuwa się nam pytanie: czy można to ująć w kategorii miłości? Jeśli tak,
to tylko jako uczucie jednostronne. To Peeta kocha, Katniss tylko gra.
Miłość służy jej jako narzędzie przetrwania podczas Igrzysk i pozwala na
zdobycie poparcia oraz sponsorów. Peeta jest w pełni świadomy farsy, ale mimo
tego jego uczucie jest niezmienne. Kocha Katniss i stara się jak tylko może, aby
zapewnić ukochanej przetrwanie. Reżyser drugiej części bestselleru, jakim stały
się Igrzyska świetnie ukazał relacje głównych bohaterów,
ale też nie skupił na nich całej swojej uwagi. Bezbłędnie możemy odgadnąć jakie
stosunki panują między Katniss i Peetą. Widzimy jak stają się celebrytami, a
przez to narzędziami utrwalania, czy też ratowania, obowiązującego porządku
opierającego się na wyzysku i społecznych nierówności.
Terror zastosowany wobec
mieszkańców dystryktów ma zasadniczy cel. Kiedyś w tym państwie było 13
dystryktów, ale wybuchł bunt. Rządzący, po stłumieniu zamieszek, w ramach
kary, zniszczyli trzynasty dystrykt. Ogłosili zarazem, że co roku będą odbywać
się Igrzyska dla upamiętnienia stłumienia buntu. Od tamtej pory każdy z
dystryktów musi wyznaczyć dziewczynę i chłopaka jako reprezentantów dystryktu.
Dlatego co roku na Dożynkach wybieranych jest 24 nastolatków. Ich zadaniem jest
mordercza walka na specjalnie przygotowanej arenie dającej możliwość transmisji
na żywo. Dla mieszkańców dystryktów ma być to przestroga, by nigdy więcej nie
buntowali się przeciwko absolutnej władzy Kapitolu, który w porównaniu z nędzą
i ubóstwem dystryktów pracowniczych jest jak barwny ptak. Tam wszystko jest jak
z bajki, a dla jego mieszkańców Igrzyska Głodowe są tylko rozrywką, która
uatrakcyjnia ich luksusowe życie.
Film Battle Royale z 2000-go roku ukazuje nam bardzo
podobny schemat fabularny. Świat niedalekiej przyszłości –Japonia. Kraj nękany
gwałtownym wzrostem bezrobocia powoduje bunt młodzieży przeciwko dorosłym.
Stojące na krawędzi upadku państwo ucieka się do drastycznych środków.
Wprowadza ustawę, która nakazuje wybrać losowo spośród setek młodych ludzi
klasę gimnazjalną i przewieźć ją na bezludną wyspę. Zostają oni wyposażeni w
prowiant oraz broń. Ich celem jest pozabijanie się nawzajem. Zwycięzca może być
tylko jeden, a wszystkie chwyty są dozwolone. Jak widać „Igrzyska” zostały
skonstruowane na podobnej zasadzie. Jednakże bratobójcza walka nie
została w nich tak drastycznie ukazana jak w Battle
Royale. Igrzyska są w tym subtelniejsze, dzięki temu
film mógł zostać skierowany również do młodszych widzów.
Bardzo ważnym aspektem Igrzysk śmierci jest także aktualny problem -
bezwzględna manipulacja mediami. Są one przesiąknięte propagandą, szczególnie
skierowaną wobec dystryktów. Piętnują każdy przejaw buntu czy też możliwości,
aby dać ludziom nadzieję. Dużym kłopotem staje się dla nich Katniss, która
poprzez swoje postępowanie jest uważana za symbol. Symbol, który może przynieść
wyzwolenie. Telewizja stara się zrobić wszystko, aby bohaterkę odizolować i
ukazać jako jedną z „nich”. Mimo tego tournée nie przynosi oczekiwanych
efektów, a Katniss dzięki swojej determinacji staje się źródłem wiary i nadziei
na lepsze jutro. Igrzyska same w sobie są zrealizowane na zasadzie Truman Show z tym, że ich uczestnicy są w
pełni świadomi tego, co się dzieje. Kopuła igrzysk jest bardzo podobna do tej,
w której funkcjonował Truman. Wszędzie są kamery, każdy najmniejszy krok jest
śledzony na ekranach przez telewidzów Kapitolu i dystryktów. Show kończy się w
momencie, kiedy Katniss przebija kopułę strzałą (zupełnie tak jak Truman, który
odkrywając granice kopuły opuszcza ją, mimo błagalnego wołania reżysera). Scena
jest bardzo wymowna, bo to Katniss, która jest nadzieją dla milionów stoi
bezpośrednio za przyczyną upadku mechanizmu ucisku stosowanego przez Kapitol.
Możemy śmiało
stwierdzić, że druga część Igrzysk
śmierci jest niesamowitą
mozaiką motywów i z pewnością nie wyczerpują się one na podanych przykładach.
Odwołań jest wiele, dlatego warto uważnie śledzić film.

Fenomen trylogii może
polegać na tym, że w książce skierowanej do młodzieży oprócz standardowych
elementów, takich jak: przygoda, spektakularne akcje, romans, mamy wplecioną
historię o potędze władzy oraz model antyutopii . To raczej nie jest
tradycyjna tematyka dla nastolatka. Kolejnym powodem fenomenu książki jest sama
główna bohaterka. Dlaczego? Bo Katnis Everdeen, która jest jednocześnie
narratorką, jest postacią zwyczajną. Nie ma żadnych nadprzyrodzonych mocy ani
nie udaje, że to, co przeżyła nie robi na niej wrażenia.
Katniss przeżyła
Igrzyska – budzi się po nocach z krzykiem - i pewnie musi brać leki. Po drugiej
części jest całkowicie zdezorientowana, zagubiona. Jest wrakiem człowieka! Ale
to jest w tym piękne, że tak głęboko przeżywa wszystko wokół, że potrafi i
załamać się, i podnieść się. To bohaterka, jakiej młodzi czytelnicy nie spotykają
zbyt często. Ona umie powiedzieć wprost: nie;
wiem, co zrobić; boję się; nie chcę umierać; boję się bólu.
Pozostali bohaterowie
też są ciekawie przedstawieni. Na przykład postać ciągle pijanego mentora
Katniss i Peety-Haymitcha, która zarazem powoduje uśmiech na twarzy czytelnika .
Następnym powodem
popularności trylogii jest jeden z zabiegów fabularnych, jaki stosuje autorka.
Jest to taki smaczek. W książce mamy podaną sytuację i nie znajdujemy z niej
wyjścia! Trzeba umrzeć! Albo zrobić coś, czego nie chcemy! Lub przed czymś się
bronimy. Staramy się przewidzieć, co się zaraz stanie, ile chcemy – i tak nic
nie wymyślimy. Po paru stronach takiego męczenia się pojawia się światełko w
tunelu. Collins specjalnie „zapomina” nam powiedzieć o niektórych rzeczach
dziejących się w Panem, byśmy nie mogli znaleźć rozwiązania. Tym podstępnym
chwytem sprawia, że czytelnik przeżywa poczucie beznadziei i bezsilności razem
z bohaterami. To jest najlepsza i najsprytniejsza sztuczka, jaką autorka mogła
zaproponować.
Ktoś by mógł powiedzieć,
że książka jest schematyczna, bo autorka inspirowała się mitem o Tezeuszu i
Ariadnie, programami surwiwal reality show, czy też filmem Rok 1984 Orwella. Ale przecież to nie
umniejsza jej wartości, tylko raczej ją zwiększa. Przecież wymieszanie różnych
pomysłów i stworzenie ciekawej historii, między innymi poprzez ciekawy styl
pisania, zasługuje na uznanie. A autorka z pewnością na nie zasługuje.
W książce mamy również
ciekawe spostrzeżenia odnoszące się do współczesnych celebrytów. Zostało
to pokazane za pomocą programu Ceasara Flickemana, gdzie trybuci
przychodzą udzielać wywiadów, zaprezentować się i przede wszystkim zyskać
sponsorów.
Podsumowując, fenomen
książki może polegać na ciekawym przedstawieniu historii, ciekawych bohaterach,
a poza tym rzadko napotykamy na lekturę o gladiatorach w przyszłości. W tej
trylogii każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy tutaj polowania (nie tylko na
zwierzęta), romans, strach o życie, odrobinę krwi i walkę o przetrwanie.
Collins przyznała, że pomysł na książkę zrodził się, gdy przerzucała kanały w
telewizji i materiał o wojnie zmieszał się z jakimś reality showem. Czy więc na
pewno jest to książka o przyszłości? Może to już czasy obecne???
Takie pytania dodatkowo
zwiększają popularność utworu.
Poniżej przedstawiamy
dwa odrębne punkty widzenia filmu. Mamy nadzieję, że pomogą w wyrobieniu sobie
własnej opinii na temat tego obrazu.
Igrzyska Śmierci:W
pierścieniu ognia to film, który przerósł
swój pierwowzór. Jest doskonałym przykładem, że sequel może być lepszy od
swojego oryginału. Złożyło się na to kilka czynników: lepszy scenariusz, zmiana
reżysera. Ale po kolei...
Zmiana reżysera z
Gary'go Rossa na Francisa Lawrence pomogła filmowi przerosnąć swojego
poprzednika, ale i dodała filmowi świeżości. Reżyser, znany z takich filmów,
jak: "Jestem Legendą", "Constantine", czy "Woda
dla słoni", nie tylko zachował klimat opowieści, ale również sprawił, że
film stał się bardziej dynamiczny i ciekawszy. Co sprawia, że W pierścieniu ognia ogląda się z większym
zainteresowaniem niż wcześniejszy pierwowzór.
Akcja w filmie
rozpoczyna się powoli, stopniowo przyspiesza, aż zaczyna pędzić tak, że nie ma
czasu, nawet na chwilę nudy. Dzieje się tak dlatego, że twórcy kontynuują wątki
rozpoczęte w poprzedniej odsłonie. Dzięki temu możemy zobaczyć, co działo się z
Peetą i Katnis po przybyciu na dworzec po wygraniu poprzedniej edycji Igrzysk.
Akcja nabiera tempa wraz z rozpoczęciem tournée zwycięzców i dzięki temu
możemy zobaczyć, jak wyglądają, choć fragmentarycznie, poszczególne dystrykty.
Scenariusz filmu jest
bardzo dobrze przemyślany, pomysłowy i nieprzewidywalny. Zwłaszcza dla osób,
które nie czytały oryginału książkowego. Dialogi są znakomicie napisane i z
przyjemnością się ich słucha. Każda z postaci posiada swój indywidualny język,
dzięki czemu można bez problemu identyfikować się z nią.
Scenarzyści w dość
"okrutny" sposób igrają z uczuciami widza. Na przemian szokują,
prowokują, wzruszają, stawiają dylematy moralne jak i również dostarczają
nadzieję i za chwilę ją odbierają. Taka huśtawka emocji potrafi „zmiękczyć”
nawet ludzi zgorzkniałych i cynicznych. Ważną zaletą scenariusza jest fakt, że
emocjonalny odbiór filmu nie osłabiają sceny przemocy. Służą one do wzbudzenia
współczucia i obrzydzenia przemocy u widza.
Choć mamy tutaj
powtórzony wątek igrzysk, to nie jest on przedstawiony w ten sam sposób.
Zmieniły się reguły, zmieniło się wszystko. Teraz nie jest to tylko walka o
przetrwanie, teraz jest to walka o wolność. Każdy wybór i każde
posunięcie głównej bohaterki ma teraz znacznie większe znaczenie. Każda decyzja
ma swoje konsekwencje. A przecież żadna nie wydaje się ani dobra ani zła.
W filmie została nam zaprezentowana dojrzała i wielopłaszczyznowa
historia, w której nie brakuje goryczy ani kontrastów. Za przykład może
posłużyć porównanie elity z Kapitolu, która pije środki na wymioty, by więcej
jeść z wynędzniałymi i głodującymi ludźmi z dystryktów. Budzi to różnorakie
uczucia od współczucia aż do obrzydzenia.
Zresztą sama idea
wystawiania nastolatków na arenę i oglądanie, jak wzajemnie zabijają się ku
uciesze ''osobistości” z Kapitolu jest odrażająca i może budzić spore
kontrowersje.
Aktorstwo w tym filmie
to po prostu majstersztyk. Aktorzy, grający głównych bohaterów byli znakomici.
Jennifer Lawrence (znana z filmu Poradnik
pozytywnego myślenia), grająca
Katnis Everdeen, była tak wiarygodna, że uwierzyłam w to, co robi i gorąco jej
kibicowałam. Według mnie, tylko na początku filmu i w scenach z Galem wypadła
sztucznie i trochę fałszywie. Scena, gdy Katnis mówi, że tylko udawała w
scenach z Peetą, wzbudziły na sali kinowej ironiczny śmiech i komentarze: żeby
już tak nie negowała tego, bo ewidentnie kłamie. Trudno mi było nie zgodzić się
z tymi komentarzami, bo podobnie to odbierałam.
Za to w scenach Katnis z
Peetą widać było chemię i że łączy ich coś więcej, niż tylko wspólna wygrana w
74 Igrzyskach Głodowych. W czasie oglądania filmu odniosłam wrażenie, że ona
tak zaprzeczała nie tylko przy Gallu, czy innych, ale też przez samą sobą, że
żywi jakieś uczucia do Peety. Za to w uczucia Peety do Katnis trudno wątpić.
Przecież już w pierwowzorze dowiedzieliśmy się, że on ją kocha. Peeta (grany
przez Josha Hutchersona, znanego między innymi z Wszystko Gra, Most do Terabithii ) to młody silny chłopak o dobrym sercu
i silnym charakterze. Na dodatek jest w stanie pozwolić ukochanej, by była z
innym mężczyzną. Zostało to doskonale pokazane w scenie, gdy Peeta zdejmuje
swój naszyjnik i przekazując go Katnis mówi, że ma dla kogo żyć. Wskazuje wtedy
na zdjęcie nie tylko rodziny Katnis, ale również Gale.
Postać mentora głównych
bohaterów-Haymitcha Abernathy, granego przez Woody'ego Harlesona, wprowadzała
element humorystyczny. Z niekłamanym zaciekawieniem śledzimy jego losy.
Zaś Philip Seymour
Hofman, odgrywający Plutarcha Heavensbee, zaskoczył mnie swoją rolą. Tak
wiarygodnie odgrywał sprzymierzeńca prezydenta, że nawet przez myśl mi nie
przeszło, iż za jego plecami prowadzi podwójną grę i spiskuje przeciwko niemu.
W to, że Haymitch ma ludzkie uczucia, nie wątpiłam odkąd pomagał Katnis w
czasie 74 Głodowych Igrzysk. Ale, żeby tak sprawnie zorganizować z Plutarchem
spisek, mający uratować Katnis z 75 Głodowych Igrzysk! Tego się zupełnie nie
spodziewałam. Na dodatek zostało to przeprowadzone pod samiuteńkim nosem pana
prezydenta, który wszystkich podsłuchiwał i śledził.
Prezydenta zagrał Donald
Sutherland. Jego rola jest po prostu genialna! Nie wiem, czy ktoś inny mógłby
tak doskonale odegrać Prezydenta Snow, który jest samym złem wcielonym.
Oczywiście dla osób, które popsuły mu szyki, bo dla ludności Kapitolu jest
kochanym i uwielbianym panem prezydentem.
Na początku wspomniałam
o prawach sequela i chciałabym do tego wrócić. Każdy sequel ma, a raczej
powinien być lepszy, ciekawszy i ma być bardziej widowiskowy. Z powierzonych
zadań film wywiązuje się znakomicie. Dlaczego?? Bo mamy tutaj na pewno więcej
efektów specjalnych i to dopracowanych, które robią naprawdę duże wrażenie.
Przykładem jest arena, na której odbędą się 75 Igrzyska Głodowe. Jest ona
bardzo realistycznie przedstawiona i zawiera wiele niespodzianek,
przygotowanych przez Kapitol. Widz ma wrażenie, że uczestniczy w Igrzyskach
razem z bohaterami.
Twórcy zrezygnowali z
efektu 3D, który w tym filmie jest całkiem zbędny. Choć nie ma wielu
widowiskowych scen, jest ich raptem kilka, jednak ich jakoś w pełni
rekompensuje małą ilość. Scenografia również jest doskonała. Z jednej strony
mamy urzekające zdjęcia malowniczej, tropikalnej wysepki, czarującej swym
pięknem. Ale jest to piękno zwodnicze, bo wyspa jest pełna niebezpiecznych
i śmiercionośnych pułapek, które zostały przygotowane na nieroztropnych
trybutów. Natomiast z drugiej strony widzimy obrazy szarych i ponurych
dystryktów, kontrastujących z piętrowymi apartamentowcami Kapitolu. Na nie
mniejszą uwagę zasługuje muzyka, autorstwa Jamesa Newtona Howarda,
odpowiedzialna za wytwarzanie przytłaczającej w filmie atmosfery. Przyczynia
się także do budowania napięcia.
Film doskonale pokazuje,
że niewiele trzeba, by wzniecić iskrę. Przecież, wystarczyło, by na Igrzyskach
pojawiła się dziewczyna z pewnym kodeksem moralnym i chcąca za wszelką cenę
zachować swoje człowieczeństwo. Posługując się własnymi zasadami, zdołała
wygrać te krwawe igrzyska, zabijając tylko wtedy, gdy nie widziała innego
wyjścia.
Zakończenie filmu było
zaskakujące i trochę wstrząsające. Zwłaszcza dla osób, które wcześniej nie
miały styczności z książkowym pierwowzorem. Takie zakończenie tylko pobudza
apetyt na więcej. Nie wątpię w to, że za rok wrócę do kina, by poznać dalsze
losy bohaterów.
Film Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia polecam każdemu, kto lubi ciekawe,
niebanalne historie, w których można znaleźć wiele alegorii do współczesnego
świata. Po projekcji filmu wyszłam z kina przejęta, wzruszona, poruszona. Długo
nie mogłam wrócić do rzeczywistości, bo ciągle myślałam o fabule, Katnis i
innych bohaterach. Za to należy się pochwała twórcom.
Zdecydowanie polecam.
Agnieszka Gandera
Druga część
bestsellerowej trylogii, opowiadająca historię opartą na książkach Suzanne
Collins niestety nie zachwyca, tak jak pierwsza.
Przede wszystkim słabym
elementem w filmie jest akcja oraz jej tempo. Amatorzy mocnych wrażeń z
pewnością będą zawiedzeni zbyt długim oczekiwaniem na rozpoczęcie 75-tych
Igrzysk Głodowych. Oczywiście efekty specjalne nie rozczarowują, aczkolwiek
można odnieść wrażenie, że zastępują one to, czego zabrakło- czyli wyżej
wspomnianą akcje.
Fabuła filmu jest zbyt
rozwlekła i może stać się niezrozumiała dla osób nie znających książkowego
pierwowzoru. Wiele wątków jest wprowadzonych, a żaden z nich nie jest
rozbudowany, tak jak to ma miejsce w książce.
Reżyser, mimo tak wielu
nagród, nie zachwyca swoim kunsztem artystycznym, ponieważ montaż jest na
kiepskim poziomie, scenografia- uproszczona, a gra świateł oraz zdjęcia
pozostawiają wiele do życzenia.
Przedstawiona w filmie
historia, jest sama w sobie prosta i wtórna, gdyby ją zestawić pod względem
fabularnym ze „Zmierzchem” okazuje się, że obie mają podobny poziom. Chociaż te
dwie opowieści są zrealizowane w podobny sposób, nie mogę jednak zaprzeczyć, iż
Igrzyska przewyższają Zmierzch. Są przede wszystkim bogatsze w motywy i mają przesłanie,
które ma punkt odniesienia w rzeczywistości.
Bohaterowie nie do
końca wzbudzają nasze emocje, w pewnym stopniu są czasem bezbarwni i pozbawieni
charyzmy. Aktorka grająca Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence znana z filmu Do szpiku kości) nie do końca
swoim warsztatem pokazała głębię postaci. W niektórych scenach wydawała się
wręcz sztuczna i nienaturalna, a to z pewnością ma wpływ na ogólną ocenę
postaci przez widza. Z kolei Peeta Mallark(Josh Hutchinson grający m.in. w Powrocie
do wnętrza ziemi) przypomina nieudacznika, którego biedna Katniss i
pozostali muszą ciągle ratować z opresji. To widza może dość irytować.
Ciekawym pomysłem jest
to, aby Katniss i Peeta stworzyli nowoczesną historię Romea i Julii.
Niestety na tą koncepcję nie ma tu miejsca - nie mamy gorącego obopólnego
uczucia, tu kocha tylko Peeta. Katniss w zręczny sposób to wykorzystuje, by wygrać
Igrzyska.
Dialogi – niestety - nie
są zbyt ambitne. Brak w nich polotu, są suche i sprawiają wrażenie jakby
napisanych na kolanie. Nie odczułam również tego, by którakolwiek z postaci
była dopracowana w warstwie słownej. Nie ma indywidualizacji jakiejkolwiek
wypowiedzi.
Pewne wątki z książki
zostały zupełnie pominięte ( można się było tego spodziewać, bo film trwa około
2 godzin ). Szkoda, że reżyser sprawił nam przykrą niespodziankę, bo z
pewnością niektóre watki bardziej dopracowane sprawiłyby, że film zyskałby w swoim
przesłaniu. Można odnieść wrażenie, że całość produkcji została oparta na
trzech elementach powielających znany już schemat z poprzedniej odsłony:
ekspozycja - trening - zyska. Sprawia to wrażenie, że ogląda się zapowiedź
kolejnej części, a nie odrębny pełnometrażowy film, co zresztą jest jedną ze
standardowych wad sequeli.
Jeśli spojrzymy na
zakończenie, to widz może odnieść wrażenie, że jest ono naciągane. Dopiero w
ostatnich minutach dowiadujemy się, że istnieje spisek mający na celu
uratowanie głównej bohaterki, która swoja charyzmą rozbudziła nadzieję na
wyzwolenie spod władzy Kapitolu. Z pewnością zakończenie pełni rolę furtki do
trzeciej części, jednak wygląda to tak, jakby niefortunnie zostało ucięte
nożyczkami, bądź zabrakło funduszy na to, aby je odpowiednio wykonać.
Produkcja jest na swój
sposób komercyjna, ale należy wziąć poprawkę na to, że jest adaptacją
bestsellerowej powieści, która zdobyła grono wiernych fanów. Widzów, którzy
liczą na przysłowiowy dreszczyk emocji mogą Igrzyska rozczarować. Dlatego też tym bardziej
wytrawnym nie polecam tego typu rozrywki, a zachęcam do sięgnięcia po książkę.
Gwarantuję, że ona was z pewnością nie rozczaruje, a przede wszystkim da
możliwość zinterpretowania tej historii na swój niepowtarzalny sposób.
Alicja Jamrozy
Genialny post!
OdpowiedzUsuń